poniedziałek, 25 marca 2013

Rzecz o imperatywach i priorytetach, poczuciu równości i samouwielbieniu

Jakimże dziwny tworem jest homo sapiens. Jako gatunek nie tylko osiągnęliśmy szczyt - bowiem osiągnąć można coś co zostało nam nadane - my ten szczyt wyznaczamy. Nasz intelekt niczym rak, czy choroba wirusowa pożerała nasze prymitywne odruchy, brutalną siłę, wytrzymałość. Nasza ewolucja zmieniła tor - przestała być tylko rozwojem genetycznym czy biologicznym. Nasze dążenie do doskonalenia spowodowało, że ją zastąpiliśmy na drodze do coraz większych osiągnięć. Nasza inteligencja jest niezrównana - w ciągu 100 lat rośnie o średnio 40 punktów na skali stworzonej przez Davida Wechslera. Ludzie z krańca 20 wieku byliby w dzisiejszym rozumieniu ułomni na umyśle, niepełnosprawni, upośledzeni. W ciągu 2000 lat przeszliśmy płynnie od brązowych narzędzi do mikroprocesorów. Staliśmy się bogami tego świata nie dlatego, że jesteśmy wszechmocni, ale dlatego że nasz potencjał jest nieskończony.
Jednak jesteśmy ułomni. Tak boleśnie ułomni, żę jako gatunkowi grozi nam degeneracja. Stworzone przez nas społeczeństwa żywią się jedno drugim. Rodzimy się równi, a im starsi - tym tą równość zatracamy. Pożądamy sławy, uznania we wszystkich możliwych formach i dziedzinach. Nie wystarczy nam, że możemy osiągnąć sukces w genialnym środowisku naszej społeczności - tworzymy subkultury, w których według kompletnie innych zasad również staramy się osiągnąć sukces. Nasza chciwość pod tym względem przerasta jakąkolwiek inną. Możemy próbować przybierać pozy i wkładać maski by osiągnąć "Sukces" przez wielkie S wśród niezliczonych rzesz - to mało! Możemy tworzyć własne elitarne kółeczka wzajemnej adoracji, gdzie staramy się tworzyć zasady według których sami będziemy geniuszami, królami i królowymi, pięknisiami i numerem 1. Mało! Wreszcie tworzymy iluzję rzeczywistości. Łżeprawdę, w której nic tak naprawdę nie różni się od prawdy. Staramy się by nasza prawdziwość. By MOJA prawdziwość. TWOJA prawdziwośc. Stały się wartościami najwyższymi. Przestaje liczyć się ideał, w który wierzymy i który staramy się reprezentować. Odrzucamy boskość, do której powinniśmy aspirować tylko i wyłącznie po to by szczycić się samym aktem naszej wiary. "Prawdziwą" modlitwą, "prawdziwymi" rytuałami. "Prawdziwym" bekonem z jajecznicą. I po tej orgii prawdziwości prezentujemy innym to co chcieliśmy pokazać naprawdę. Nijakość. Niczym żebracy po wielkich oczekiwaniach i fanfarach z kartonu na pomiętym talerzyku pokazujemy innym pomarszczony owoc. Wielu z nas zwyczajnie nigdy wyjątkowych nie będzie, bo nasza wyjątkowość jest zwyczajnie efektem przyjętego punktu widzenia i obserwacji. To co dla jednych jest śmieciem - dla innych stanowi skarb. Jednak wielu z nas nie rozumie tego i nie akceptuje takiego stanu rzeczy - pragną nie tyle się wybić a zostać uznanymi za wybitnych. Wybitnych bo prawdziwych, bo nijakich.

Leczymy kompleksy porównując się do innych, a jeżeli te porównania nie wypadają na naszą korzyść to tworzymy nowe kryteria tylko po to by móc krzyknąć: TAK! JESTEM ZAJEBISTY! I nie ma to znaczenia, bo każdy chce tak krzyknąć, więc kiedykolwiek podniesiesz swój głos, kiedykolwiek zaczniesz krzywdzić innych by poprawić swoją samoocenę bądź gotów na to, że kto inny kiedyś użyje Ciebie właśnie aby poprawić swój humor. Tworzymy sztuczne normy w miejsce tych, w które powinniśmy wierzyć. Powszechna dobroć, uprzejmość, prawdomówność, troska, uczciwość. Kiedy krzykliwy kolor, hałas i pompa zastąpiły te najprostsze i najbardziej ludzkie z wyznawanych wartości? Dlaczego z nudy próbujemy zmienić świat w miejsce nieco bardziej interesujące czyniąc je tym samym bardziej okrutnym? Nie możemy być przyjaciółmi?

Bo przecież nie jestem wart choćby funta kłaków więcej niż jakikolwiek inny człowiek na tej ziemi. Dlaczego zatem miałbym uważać, że moją powinnością jest walczyć o swoją wartość? Skoro ja jestem wart tyle co każde z was, dlaczego miałbym przejmować się tym co o mnie myślicie? Nie mylcie tego z lekceważeniem - nie pragnę pokazać, że mam was gdzieś- tylko, że nie bardzo rozumiem dlaczego miałbym czuć się źle, bo nie pasuję do waszych imperatywów i wartości. Dlaczego miałbym oczekiwać, że moje zdanie będzie miało jakiekolwiek znaczenie dla was? Co więcej: ja nie chcę, żeby miało - bo jak będzie to będę w jakimś stopniu za was odpowiedzialny. A jedyne czego pragnę to żyć w uprzejmym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz